czwartek, 1 marca 2012

Pani ministro, pani premiero...

Mucha jest rodzaju żeńskiego, minister Mucha i słowo mucha są rodzaju żeńskiego i należy to podkreślać przy każdej możliwej okazji. Pani minister… przepraszam… pani ministra, to kobieta mocna, nie taka słaba jak wam się wydaje, no chyba że każdy z was potrafi wleźć na świecznik, spróbować zarządzać bałaganem po byłych ministrach sportu (bez skutku) i z godnością znosić cięgi od społeczeństwa. Nie tylko cięgi bo dodatkowo żarty i to całe mnóstwo np.:



„A czy Stadiona Narodowa na mecz z Portugalią już gotowa?”



Przyszła do programu Lisa i zażyczyła sobie, by mówiono do niej „Pani Ministro” więc pewna część społeczeństwa, ta sfrustrowana i robiona zdaje się za pomocą rurki od cewnika, już zaczęła rozpisywanie się w Internecie na temat tego, jak się pani Mucha zechce tytułować. Mnie martwi ta „ministra” i ten cały szum wokół. Ja wiem, że nie czas teraz na zabawy językiem polskim, wy to też wiecie ale nie pismaki i nie politycy, nie komentatorzy naszej polityki, mający się podobno za mądrych i kulturalnych. Ministra Mucha dała popalić, tak samo dali popalić jej męscy przeciwnicy. Widocznie słomę w butach da się ukryć, ale takie wystąpienie jak Muchy, tą słomę wyciągają na wierzch. Donaldu Tusku też drwił ze swojej ministry, zapytał nawet czy do Ewy Kopacz powinien mówić „marszałczyco”, a co na to w takim razie wicemarszałczyca? Profesora Środa też jakoś niespecjalnie grzmi w obronie ministry Muchy. Na blog Kurwina Mycke wejścia zaniechałam, bo znając podejście tego człowieka do podobnych spraw, można się spodziewać potoku…gówna. Leszek Miller ku zdziwieniu feministek, wcale nie obronił pani ministry, oznajmił że nie rozumie zamieszania wokół tych damskich końcówek. Niestety kiedy chodzi o damską końcówkę ta męska widocznie cierpi i zaczyna się kurczyć… no żartuję. Można odnieść takie wrażenie, czytając publicystów i „publicystów”, jedni wesoło aczkolwiek grzecznie komentują wybryk ministry, inni rechoczą jak wiejskie cepy spod spożywczego. Nie wiem, czy pomysł jest dobry czy nie, ta ministra wydaje mi się zbędna. Feministki mówią, że odebranie patriarchalnemu systemowi nazw, jest wygraną bitwą na wojnie. Ale czy tytułowania kobiet ponoć męskimi nazwami nie można rozważyć tak samo? Dziś minister to już nie tylko facet, to tez kobieta, doktor, prezes, kierowca… tutaj jest całe multum kobiet, więc słowa straciły na męskiej wartości i to mocno. Ministra spowodowała trzęsienie ziemi, zastanawiają się teraz „mądre” głowy, co zrobić z ową ministrą. Mnie to naprawdę nie interesuje, w sumie miło by było, gdyby panowie sobie przyswoili, że kobiety w przestrzeni publicznej są naprawdę i też jak widać, potrafią tą obecność zaznaczyć, wygrać, lepiej się sprawować niż oni… ale w przypadku Muchy ciężko o tym mówić a torowanie polskim kobietom drogi za pomocą zmiany końcówek w słowach wcale sytuacji nie polepsza. Przyznam, że pan po szkole pielęgniarskiej też powinien być pielęgniarką skoro tak się trzymamy tych końcówek, a pan od konserwacji powierzchni płaskich powinien być sprzątaczką… ale mamy już lekarki, prawniczki czy dziennikarki, to się w języku przyjęło i zostało, więc nie ma co się czepiać tych pielęgniarek czy sprzątaczek.

Uważam ministrę za zbędną, minister to tytuł, jak profesor czy doktor, nie widzę potrzeby by to zmieniać. Jeśli zaczniemy tak rozpaczliwie zmieniać końcówki by zaznaczyć konflikt grupy damskich ekstremistek z męskimi ekstremistami to wyjdzie z tego, to co zwykle wychodzi z takich konfliktów- żenada i chaos. Mnie już drażni słowo posłanka, ale przyjęło się i wrosło w język polski. Członkini brzmi w sumie godniej niż członek.. jakoś bardziej estetycznie. Jednak wyobraźcie sobie ponowne majstrowanie przy słowie kierownik? Idąc tokiem rozumowania ministry muchy, każda kobieta na stanowisku kierowniczym byłaby kierownicą a kobieta na stanowisku premiera musiałaby zostać premierą.

5 komentarze:

Ra pisze...

Nie wyobrażam sobie aby ktoś kiedyś mówił do mnie per Pani Naukowco...nadawanie na siłę żeńskich końcówek pewnym zawodom wcale nie przybliża do równouprawnienia, wręcz oddala, ponieważ jawnie tworzy podział tam gdzie go być nie powinno.

Pozdrowienia Pani Damo Kiero ;-) :>

Malina M* pisze...

a mnie się podobało dzisiaj jak Sawka rzucił od niechcemnia - ministressa ;)
bardzo i lubię i cenię Panią Muchę, za inteligencję i za klasę

mareklef pisze...

Pani Mucha przerasta mentalnie, że o urodzie nie wspomnę kilkunastu obecnych i dziesiątki byłych ministrów z dowolną końcówką. Inteligentna, czy cwana to zależny od dyskutantów z różnych regionów kraju. Ale jest to osobowość, wobec której nie można przejść obojętnie. Mucha chciała cy nie chciała ale musiała usiąść na tym śmietniku sportowym, przy którym stajnia Augiasza wydaje się dziecinną rozrywką z mitologicznej bajki. Czy jest zimna i wyrachowaną ryba nie wiem, ale na pewno w galarecie nie da się podać na tacy.

PKanalia pisze...

jakąś chorą jazdę postrzegam wokół osoby Joanny Muchy... najpierw seria medialnych wypowiedzi polityków i dziennikarzy, z których wynikało, że bardziej ich interesuje, czy babka nosi majtki w pracy, niż to, jak pracuje... teraz ta "ministra"... niestety nie oglądałem tej rozmowy z Tomaszem Lisem i nie wiem, czy mówiła poważnie, czy ironicznie... za mało danych, takich jak intonacja lub mowa ciała... dlatego nie będę tego komentował... powiem tylko tyle, że jak mi przypasuje określenie "ministra", to może zacznę go używać... jak na razie pasuje mi "pani minister"... i tym się kieruję, a to całe zamieszanie lingwistyczne mało mnie interesuje...
pozdrawiać :))...

Paulina pisze...

Kiedyś przypadkiem trafiłam na jakąś mini-konferencję "Kobieta w prawie" czy coś takiego. Pech chciał, że na spotkanie przyszły też jakieś nawiedzone feministki. I rozpoczęła się dyskusja na temat feminizowania nazw zawodów, co osobiście uważam za głupotę. Jeżeli idę np. do "doktora" to mam gdzieś czy to kobieta, czy facet- ważne, żeby ta osoba była dobrym specjalistą. Ale dla tych feministek robiło to dużą różnicę: chciały więc "doktorki", "polityczki", "taksówkarki" itd. Osobiście uważam, że są to twory sztuczne i jak dla mnie, często mają wydźwięk pejoratywny. Ale co ja tam wiem...
Ot, tak a propos "pani ministry" )

Prześlij komentarz

Komentuj w miarę przyzwoicie. Jeśli masz zamiar dodać do mojej osoby kilka epitetów- daruj sobie, komentarz zostanie usunięty, chyba że przegniesz pałę, to pokaże innym jakim jesteś burakiem i komentarz pozostanie. Jeśli mentalnie masz 13 lat i chcesz napisać coś w stylu "boże ale ty jesteś gupia" to dorośnij, wróć i może wtedy Twój komentarz pozostanie. Jeśli chcesz tutaj toczyć pianę z katolickiej miłości do bliźniego- usunę Twoje wypociny. Jesteś anonimem? PODPISZ SIĘ! Mała nowelizacja- jeśli wpadasz tu tylko po to, by atakować wypowiadających się na moim blogu, pardon ale... wypadasz.