Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mężczyźni i "menszczyźni". Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mężczyźni i "menszczyźni". Pokaż wszystkie posty

środa, 18 lipca 2012

Co z jego głową?

Przeczytałam coś, co sprawiło że krew mi się lekko zagotowała. Niejaki Michalkiewicz- wyjątkowo nieprzyjemna persona- pisze że przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet jest gwałtem na naturze, normalności i maczać w tym palce musieli jacyś sodomici. Pisze ten "człowiek" idiotyzm następujący:

"Skoro zatem padł rozkaz, że Polska ma przystąpić do konwencji o zwalczaniu przemocy wobec kobiet, to nieomylny to znak, że wśród bezpieczniackich watah chwilową przewagę zdobyła wataha sodomitów, którzy pragną wykorzystać tę sytuację do własnych, partykularnych celów. Jeśli bowiem ta konwencja wejdzie w naszym nieszczęśliwym kraju w życie, to każda myśl o zbliżeniu z kobietą zacznie w każdym normalnym mężczyźnie budzić dreszcz zgrozy."

Innymi słowy, zdaniem tego-ciężko mi go nazwać człowiekiem, wybaczcie, bo nie chce mnie jako kobiety traktować jako człowieka- więc zdaniem tego czegoś, bicie kobiet, gwałty małżeńskie, stwarzanie problemów w zatrudnieniu z racji płci, traktowanie kobiety jako przedmiot w niektórych reklamach, pomiatanie kobietą, szydzenie z niej jakoby była mniej człowiekiem niż mężczyzna (bo tego dotyczy konwencja)- to zamach na normalność i zniechęcanie mężczyzn do kobiet. Ja się pytam JAKICH MĘŻCZYZN? Raczej patologii, psycholów i społecznej degrengolady, którą tylko z racji na płeć i podobieństwo do człowieka nazywa się mężczyznami. Coś mi się wydaje, że niejeden normalny mężczyzna się z tym zgodzi, bo jakoś większość nad swoimi partnerkami, siostrami czy koleżankami się nie znęca i nie zamierza.

"Najwyraźniej konwencja o zwalczaniu przemocy wobec kobiet stanowi w rękach sodomitów osobliwy instument radykalnego powiększenia terenów łowieckich i rozmnożenia zwierzyny łownej."

Bo przecież zdaniem tego czegoś, mężczyzna który nie bije, nie gwałci, nie szydzi i się nie znęca, to nie mężczyzna tylko sodomita, zbok, pedał i ogólnie samo zło. Jego wypociny są przeplatane Tuskiem, NKWD, jakimiś Eurokołchozami, obozami nazistowskimi itd... jednym słowem potok słów jednostki ostro zachwianej psychicznie- powiedziałabym, że umysł ma rozbity na miarę Breivika. Przeczytajcie sami z resztą, włos się na głowie jeży, gdy pojawia się świadomość, że takie istoty żyją w naszym kraju i jeszcze wrzucają swoje chore treści w sieć. To prawnik -dodam- nauczyciel akademicki, jaki rektor pozwala by taki ktoś kształcił naszą młodzież i zachęcał młodych facetów do znęcania się nad kobietami? Obrzydliwe. Michalkiewicza żonie współczuję takiego męża.

Dodam jeszcze zakończenie jego wypocin a brzmi ono tak

"Liczą na to, że nawet wśród osób przeciwnych zapładnianiu w szklance, dojdzie do głosu instynkt samozachowawczy i w ten oto sposób nieubłagany postęp ostatecznie zatriumfuje nad znienawidzoną cywilizacją łacińską."

Wszystko tylko nie postęp, nawet jakbyśmy mieli trwać jako zwierzęta (a nawet zwierzęta swoje samice lepiej traktują i ogólnie zachowuję się lepiej) to byle blisko Kościoła, religii i fanatyzmu, byle się głupoty, agresji, przemocy i absurdu trzymać zębami i pazurami. Jego tekst jest jeszcze przeplatany wątkiem in vitro, że niby w tej metodzie się naturalnie "odstrzeliwuje" dzieci poczęte i kobiety w ciąży a raczej ich brzuchy bo o kobietę nie chodzi... żal mu zygot i płodów, ale kobiet maltretowanych na różne sposoby i poniżanych już nie...czy to jakiś psychopata? Niech mi ktoś powie.

Na koniec komentarz z pewnego bloga, który niech robi za tło do opowiastki o tym, jak się kobiety czasami odczłowiecza

"..są kraje gdzie aborcji można dokonać legalnie w różnych stadiach rozwoju człowieka w jego życiu wewnątrz kobiety".

(Wewnątrz kobiety, człowiek wewnątrz kobiety a kobieta to jest co? Nie człowiek? Widać nie, nic do gadania nie ma, jak ma w sobie np zygotę, którą czasami sama wydali nawet o tym nie wiedząc- ten komentarz napisano w kontekście śmierci dziecka w czasie porodu a nie aborcji)

piątek, 27 kwietnia 2012

Hipokryci.

Przypomniało mi się takie oto hasełko.

"biały, katolik, heteroseksualny, szczęśliwy, przepraszam! "

O co w nim chodzi? Otóż, typy podpisujące się tymi słowami, uważają że są... dyskryminowani i nękani, a przez kogo? No oczywiście przez homoseksualistów, feministki, ateistów, lewicowców, prawdziwych liberałów (nie mylić z konserwatywnymi liberałami) itp. Prawda, że to dowód na hipokryzję? Mi się zawsze wydawało, że owi „szczęśliwi” ludzi nękają wszystko, co nie podchodzi po ich typ. Nie słyszałam jeszcze, żeby gej czy feministka kogoś pobili za poglądy, czy ateista napluje katolikowi w twarz za to, że wierzy w boga? Raczej zdarzało się odwrotnie. O ile mi wiadomo, to te grupy- znienawidzone przez prawicową ekstreme, konserwatywnych liberałów i pospolitych katoli- mają przerąbane, bo muszą się nie raz bać o własne zdrowie. Nie mogą oni (katoprawaki) powiedzieć, że są w pełni szczęśliwi bo żydo-gejo-masoneria ich nieustannie sekuje, przecież sama ich obecność jest prześladująca i źle wpływa na życie, biednych, białych, nieszczęśliwych hetero katolików. Nękają ich geje i lesbijki bo są, nękają ateiści bo mają prawo nie wierzyć, nękają murzyni bo są czarni od urodzenia. Ktoś taki jak oni, nie może być szczęśliwy, bo wszelka odmienność (odmienni od nich) wprawia ich w zły nastrój, denerwują ich ludzi o innych poglądach i nie dlatego, że im te poglądy narzucają ale dlatego, że w ogóle mają prawo je mieć. Rydzykowa armia, tłum z widłami i pochodniami, żąda wolności słowa... a to dobre! To już jest hipokryzja dużego kalibru. Kiedy Wprost zamieści zdjęcie Macierewicza w turbanie, to cały PiS chce przeprosin, kary i prawa zabraniającego „ośmieszania” poważnych mężów stanu. Kiedy blogerzy źle piszą o prawych tego kraju, to co jakiś czas pojawia się propozycja namierzania takich gagatków i wymierzania im kar... za korzystanie z prawa do wolność słowa. Wolność to w ogóle nabiera innego znaczenia kiedy mówi o niej katol. Wolność wyznania, wolność światopoglądu jest ok, kiedy przysługuje katoprawakom, kiedy pozostali korzystają z prawa wolności do tego samego, to nie jest ok, to już jest zamach na ich cały świat i trzeba próbować tą swobodę innym odebrać.
Gowiny i inne wytupy spod parafialnego krzaka, czują się prześladowane obecnością kobiet. Może nie tyle obecnością, co faktem że kobieta też człowiek, i że ma prawa takie jak mężczyzna, że niekoniecznie życzy sobie być uważana jedynie za robota domowego, wielofunkcyjnego i tak przedstawiana w społeczeństwie. Niestety, w ich mózgach przegniłych od jakichś „chrześcijańskich zasad” nie ma miejsca na wyobraźnię, na branie życia takim jakie jest, na empatię – to ostatnie czują tylko do zygot czy komórek jajowych. Twierdzą, że kobiecie nic się złego nie dzieje, gdy stereotyp matki polki- praczki i kucharki, która w ryj ma zarobić jak zupę przesoli- jest pielęgnowany, nie dzieje się nic złego, kiedy maści wszelkiej kutafony mówią, że kobieta to niższy byt bo jakaś miologia sprzed 2000 lat tak mówi. No i znowu hipokryzja, bo gdyby tak mężczyzn przedstawiać jako zwierzątka- od płodzenia dzieci, picia piwa i wszczynania konfliktów -które należy objąć kontrolą i nie pozwolić na życie po swojemu, to byłby niezły wrzask, niemal taki jak u feministek tylko że skierowany w inną stronę. Wystarczy, że jakaś popularna kobieta coś nieprzychylnego (a czasami prawdziwego) napisze o mężczyznach nie wystrzegając się generalizowania, to takie gowinopodobne stworzenia, nie zostawią na nie suchej nitki przypominając jakie to mają mężczyźni zdolności, które pominięto i o ile są lepsi od kobiet.

Spróbujecie zapytać katola co to jest hipokryzja, nie będzie umiał odpowiedzieć, powie tylko, że to coś mają ateiści, liberałowie, lewica, feministki itd. (męcząca ta śpiewka). Hipokryci bo popierają aborcję, bo są za związkami homoseksualistów, bo popierają edukację seksualną i lansują antykoncepcję, bo nie wierzą, bo Kościoła nie lubią... innymi słowy, katol na wszystko mówi „hipokryzja”. Zwrócicie uwagę na ich dyskusje, na to jakimi argumentami rzucają. Potrafią otwarcie mówić, że wszyscy dookoła są pazerni na kasę, ale nie Kościół, potrafią mówić o mordowaniu „dzieci nienarodzonych” a później krzyczeć by zabijać kobiety które poddały się aborcji, lekarzy i wszystkich zwolenników, w dupie także mają co się dzieje z dziećmi narodzonymi i pozostawionymi beż środków do życia kobietami. Czyli obrońcy życia w dupie mają życie- prawda, że to pewna hipokryzja? No ale cóż, jak ktoś murem stoi za ludobójcą czyli KK, to inaczej być nie może. Wszyscy ci zainfekowani katonarodowym wirusem kochają słowa „komuch” albo „bolszewik” czy po prostu „komunista”. Używają ich w stosunku do niemal każdego oponenta, nadużywają tej komuny a sami zachowują się jak ciemne masy w bolszewickiej Rosji, które gotowe są oddać życie za ideologię w sumie podobną do komuny- ten sam zamordyzm, ten sam pomysł by wszystko było jednakowe, te same mrzonki o potędze gospodarczej, wolnym rynku, ale tak naprawdę upaństwowionym (by element zachodni się nie wdarł i pomysłami na prawdziwy wolny rynek nie zmienił obyczajowości) jedna partia, jedna idea, przedstawiciel narodu – dyktator a rola Marksa przypada Watykanowi. Lecą wszędzie ze swoimi transparentami i krzyżami jak z czerwonymi sztandarami. Znowu jakaś hipokryzja? Chyba tak.
Spróbujcie przestawić katoprawaka za pomocą jakiegoś stereotypu a będzie wojna. Kiedy oni korzystają z własnych stereotypów np: każdy gej to pedofil, każdy lewicowiec czy nawet liberał to komunista, każdy niekatol to Żyd itp, to wszystko jest jak najbardziej w porządku, przecież dla nich to są fakty, prawda a nie żaden stereotyp. Pewnie są wśród lewicowców komuniści, są też i Żydzi, są pedofile wśród gejów a wśród niezależnych kobiet feministki, możemy przyznać im trochę racji. Szkoda, że oni nam nie potrafią przyznać racji, gdy pokazujemy ilu wśród nich jest niedomytych tępaków z małym rozumkiem, agresywnych prostaków i ciemnoty wszelkiej a pedofilów to mają masę wśród swoich czarnosukienkowych przewodników duchowych.

Niestety, ludzie małego rozumu i silnej wiary, zawsze będą nadużywać słowa HIPOKRYZJA, szczególnie wtedy, kiedy najlepiej pasuje ono do nich samych.

poniedziałek, 12 marca 2012

Ciekawa jestem

Mężczyźni mówią, że kobieca ciekawość jest słynna. Mówi się często „babska ciekawość” a naukowcy obserwując świat ludzi twierdzą, że to mężczyzna jest bardziej ciekawy dlatego jest odkrywcą. Ja obserwując brutalną ludzką naturę, kultury i historię śmiem twierdzić, że mężczyzna od zawsze był na tyle agresywnym stworzeniem, że kobieta swojej ciekawości nie miała prawa rozwijać, nie miała prawa się uczyć a nawet decydować o sobie samej. Dziś teoria panów naukowców chyba pada, bo wśród kobiet co raz więcej jest pań naukowców, którą pragną dokonywać odkryć, podróżniczek ciekawych świata, zwykłych kobiet potrafiących naprawić proste urządzenia w domu i chcących rozwijać swoją wiedzę- co z niezrozumiałych dla mnie powodów, denerwuje panów. Cóż, teorie naukowe oparte o konserwatywne i religijne pierdoły nigdy nie będą teoriami naukowymi. To że kobieta ma inne cechy niż mężczyzna- nie znaczy, że poza rodzeniem dzieci i gotowaniem nie umie nic innego, bo natura jej innych opcji nie dała… chyba świat mówi swoje a przykościelni naukowcy swoje. Takie pojmowanie istot ludzkich jakimi są kobiety- jako takich tępych, nic nie umiejących zwierzątek, które należy objąć pełną kontrolą- to skrajne skurwysyństwo i czym można być człowiekiem, zachowując się w ten sposób? No jeśli druga istota ludzka nagle jest niepełnowartościowym człowiekiem, to ten kto tak twierdzi też nie może być człowiekiem.

Panowie, ciekawa jestem co by było gdyby… gdyby was tak zamknąć w kuchni i nie pozwolić wychodzić do ludzi? Gdyby wam tak ciągle mówić, że nic nie potraficie z racji posiadania jąder, nadajecie się tylko do płodzenia dzieci i awantur i nic poza tym, co byście powiedzieli? Byłoby wam miło? Gdyby ktoś mówił, że nie jesteście zdolni do tworzenia, pojmowania i posiadania pasji? Ale byłoby larum.

środa, 25 stycznia 2012

Kolejny dylemat Tomasza.

Biedny Terlikowski, ja się boję o jego zdrowie psychiczne, bo ostatnio macice i ciąże mu sen z powiek spędzają. Twierdzi on (a właściwie to zupełnie na serio bierze ciężki dowcip) iż

"W prawdziwie liberalnym społeczeństwie ciąża i poród nie będą tolerowane."

Czyli liberalni (wolni) ludzie, nie zniosą rozmnażania się, być może liberalizm powoduje jakiś ciążowstręt, ja nie wiem, nie jestem w tym temacie tak "biegła" jak Pan Tomasz. TT wskazał na koszmarne rozwiązanie problemu- sztuczne macice! Które to ponoć mają zagwarantować kobietom równe z mężczyznami prawa. Tomuś nie pojął jeszcze, o co w tej równości chodzi, no bo niby jak miał pojąć skoro kobiety spostrzega tylko jako macice a nie ludzi a każdy temat z macicą związany, bierze za atak na biedne płody. Dał się Tomuś złapać na wędkę i teraz myśli że ma oręż propagandowy w ręku, tymczasem to on wisi na orężu na katolickie rybki. Może sztuczne macice przerażają go z innego powodu, może pomyślał że ktoś mu taką macice wszczepi i każe być w przymusowej ciąży? Przeszedł mu przez myśl ten kawał życia wyjęty z życiorysu? Możliwe, bo jego obsesja na punkcie macic, płodów i aktu prokreacji trochę mnie przeraża i nie wiem czym ją wytłumaczyć. Kiedy go czytam, to mi się przed oczami wyświetlają seryjni mordercy- psychopaci- których profile ociekały takim właśnie fanatyzmem. Może to moje błędne odczucie, jednak coś mi tu nie gra i ja się Tomasza po prostu boję.

"Ale może jestem nienowoczesny? A może po prostu normalny?"

Napisał TT na koniec. Niech się Pan Terlikowski tak nie martwi, niech nie zadaje sobie takich egzystencjalnych katuszy, nie jest normalny i normalność mu absolutnie nie grozi. Niech nie myśli tyle, bo to myślenie u niego może się przeobrazić w niebezpieczny obłęd- z wiekiem mężczyznom też odbija, Pan TT może być na taki dziwny stan szczególnie narażony.

sobota, 21 stycznia 2012

Podział ról, naturalne predyspozycje i inne podobne shity.

Prosty jak cep tekst o...

Kilka dni temu, parkując pod siedzibą pewnej firmy, zauważyłam ciekawą parę. On- niski (tzn jak na faceta niski) z brzuchem piwnym, o kwadratowym, spoconym, czerwonym ryju, szczecina na głowie krótko obcięta, małe oczka, brudna kurtka (widać było ślady wycierania łap o kieszenie) Ona- wysokie, czarne buty na 10 cm szpilach (to nic że na ulicy była ślizgawka) brązowy płaszczyk, twarz pociągła, z oczy waliło głupotą na kilometr. Zaparkowali, on poszedł do parkomatu, ona czekała przy samochodzie poprawiając czarne włosięta. Gdy mężczyzna powrócił dał jej kwit z parkomatu i polecił włożyć za przednią szybę, kobieta wzięła kwit i... włożyła za wycieraczkę, on na nią patrzy z dziwnym wzrokiem "ale, mówiłem Ci za szybę, gdzie masz przednią szybę?" Ona po chwili kontemplacji, wzięła kwit i położyła w środku, za szybą. Miałam ochotę zrobić facepalm, ale się powstrzymałam. Okazało się, że ta para zmierza w tym samym kierunku co ja. Szłam kilka kroków za nimi, chcąc czy nie, słyszałam o czym rozmawiają. Było coś o Chorwacji latem, o zajebistym, nowym "lapku", było coś o bieliźnie i... było coś o spieprzeniu samochodu, bo mężczyzna ów podjął się naprawy samochodu żeby na ciecia nie wypaść i efektem widocznie była droga wizyta u mechanika.
Tknęła mnie taka refleksja- nawet w takich przypadkach miewam ciekawe refleksje- że pewien rodzaj mężczyzn, przyciąga pewien rodzaj kobiet i oboje tworzą to, czego chętnie bym w naszym społeczeństwie nie oglądała, wywiozła na Madagaskar albo wystrzeliła w kosmos.

Wiele razy spotykam się z opinią, że samodzielność kobiet, oraz ich samowystarczalność, kończy się w momencie gdy trzeba nieść coś ciężkiego, gdy trzeba naprawić jakiś sprzęt albo zmienić koło. Ale idąc tą drogą rozumowania, musiałabym przyznać, że zaradność, samodzielność oraz możliwości intelektualne mężczyzny kończą się już przy takich błahostkach jak pranie, sprzątanie czy gotowanie... prawda, że przykre panowie? Ja wiem, że tak nie jest, bo rzeczywistość nie jest czarno biała. Mimo to, mamy w społeczeństwie takie chłopczyki, które bez check outu rzeczywistości, piszą coś o kobietach i mężczyznach. Takie chłopczyki mając lat 21, będąc kawalerami piszą coś o małżeństwach i małżeńskich sprawach. Takie chłopczyki korzystając całe swoje życie ze środków komunikacji miejskiej, bredzą coś o męskiej powinności jaką jest znanie się na motoryzacji i umiejętność naprawienia każdego sprzętu, w tym głównie samochodu. Ja jeszcze nigdy nie poprosiłam faceta by mnie wyręczył w noszeniu czegoś cięższego od pilnika czy kosmetyczki, co najwyżej zapłaciłam za usługę np w sklepie meblowym. Ubogacając mieszkanie o kilka gratów z Ikei, wnosiłam wszystko sama wraz z koleżanką, transport tylko to przywiózł bo wnoszenia na III piętro już nie opłaciłam (czasami jestem sknerą, nawet jeśli kręgosłup ma mnie przez to boleć tydzień). Moja koleżanka wparowała wczoraj na stację benzynową i poprosiła o olej- półsyntetyczny do silnika benzynowego- na co sprzedawca zareagował dziwnie, pytając czy aby na pewno taki i czy może sprawdzić poziom, a może jeszcze olej dolać? Na co koleżanka odpowiedziała grzecznie "nie, dziękuję, poziom sprawdziłam przy okazji wymieniania płynu do chłodnicy" Faceta zamurowało, nie prosiła go o pomoc, poprosiła tylko o konkretny olej. Niestety, taki facet może później usiąść do blogowania i pisać coś o nieporadnych kobietach, które zawsze proszą o pomoc w każdej błahostce. Dużo kobiet nie korzysta z pomocy do tak trywialnych rzeczy, posiadanie samochodu bowiem obliguje do pewnej, podstawowej wiedzy i podstawowych umiejętności w jego utrzymaniu i eksploatowaniu. Ja pokochałam drobne robótki na swoim starym pececie, teraz się rozleniwiłam, nowe sprzęty nie wymagają już tyle dłubania a w razie awarii, idę do serwisu, płacę i mam to w tyle, ewentualnie kupię coś nowego. Nie wyobrażam sobie, żebym nie eksperymentowała w przeróżnych programach komputerowych (co na początku kończyło się ciekawymi awariami) mogłabym wymienić jeszcze pasję, w tym największą...ale dam sobie spokój, by ktoś mi znowu nie napisał, że robię siebie na ideał albo jakąś feministkę czy coś podobnego. Wielu mężczyzn nie widzi celowo, kobiet które sobie radzą, widzi te bezradne, czyli te które ma u boku najczęściej. Głupota ciągnie do głupoty, intelekt partnerki jest proporcjonalny do intelektu jej partnera, nie chcę wiedzieć zatem jaka jest żona Janusza Korwina Mikke. Mam swoją teorię, która mówi, że każdy facet ma taką kobietą, jaka odpowiada jego intelektowi i odwrotnie. Jest jeszcze kilka innych teorii, ale już nie będących mojego autorstwa. Mężczyzna, który chce by żona cały czas siedziała w kuchni i zajmowała się sprzątaniem, nie wie co z nią zrobić w łóżku - teoria nr1 . Mężczyzna, który uważa, że kobieta jest nie zdolna do rzeczy większych niż praca na kasie, sprzątanie, gotowanie i przewijanie pieluch- najprawdopodobniej spotykał same inteligentniejsze kobiety, z którymi sobie nie poradził- teoria nr 2. Obie te teorie są jakieś naciągane. Znam wiele kobiet, których osiągniętym szczytem marzeń, jest dobrze zarabiający partner i dziecko (a najlepiej dwoje). Nie potrafią one zbyt wiele, moja znajoma będąca przedstawicielką tego gatunku nawet dobrze nie umie gotować, jej potrawy mogą wywołać biegunkę albo wymioty. Są kobiety, które po prostu tak zostały wychowane, że wszystkie zajęcia są chłopięce, męskie a tylko tych parę, to zajęcia kobiece- takie kaleki nie potrafią później wypełnić poprawnie PITu, pojechać samochodem do mechanika (nie naprawić samodzielnie tylko zawieść do mechanika) czy nawet posługiwać się komputerem. Winny jest kto? Nie kobieta i jej umysłowe predyspozycje, tylko społeczeństwo i głupota mężczyzn. To się pomija- jakby to zjawisko robienia z wielu kobiet niezaradnych kalek- nie istniało. Za to chętnie się używa konstrukcji jak,  "babski umysł" czy "naturalne kobiece predyspozycje" albo "naturalne kobiece umiejętności". W takim razie ze mną, która skończyła studia i prowadzi własną działalność, nie narzeka na totalny brak wiedzy o motoryzacji, proste naprawy potrafi wykonać sama- jest coś nie tak? Jeszcze lepiej, gdy znajdzie się kretyn, który określi mnie mianem wyjątku potwierdzające regułę, nie licząc się z faktem, że takich "wyjątków" jak ja, jest kilka milionów w tym kraju. Czy ja mam zacząć mówić, że większość mężczyzn z racji na "naturalne, męskie predyspozycje" to kaleki nie potrafiące umyć garnka, nie umiejące uprać brudnych gaci, ofermy nie umiejące się zając własnym dzieckiem (wyprowadzić do szkoły, przewinąć, zrobić kanapkę), matoły nie potrafiące utrzymywać normalnych relacji, gwałciciele, psychopaci, agresorzy? To nie jest fair, to nie jest prawdą i to krzywdzi.

Mówi się, że kobieca logika jest pokręcona i nie do pojęcia, ale jak to jest z męską logiką? Wpierw jest larum, że kobiety chce się na siłę posyłać w męski świat, na siłę zaganiać do pracy, wypychać emancypacją itp czyli czynić zaradnymi.  Później jest lament, że żony tylko ciągną kasę, nie potrafią sobie koła zmienić i jedyne o czym myślą, to nowa kiecka. To w końcu czego wy panowie chcecie? Wpierw chcecie kobiety, która będzie zajmować się ogniskiem domowym, dzieckiem i będzie was kochać, nie musi być wykształcona- żeby czasem nie była inteligentniejsza- a później narzekacie, że ciągnie kasę od was, że nic nie potrafi zrobić, że tylko siedzi w garach i marudzi to czas poszukać kochanki. Kto jest na tyle pierdolnięty, żeby prezentować publicznie taką "logikę" i nazywać ją mądrością, naturą i prawdą? Idąc tropem pewnego blogera- który to pisał, że kobiety nie radzą sobie na polu zawodowym, przegrywają z mężczyznami i że siedząc w domach, zwiększyłyby szansę na wyjście z dołka demograficznego- odkryłam, że chłopczyk ma lat 22, jest studentem dziennym. Zapewne utrzymują go rodzice, może stypendium socjalne (raczej za cienki w uszach jest na stypendium naukowe) Pracą się pewnie nie skalał, po studiach zapewne ma nadzieje dostać 4 tysie na rękę... ale po skończeniu kulturoznawstwa? No way. Tak jest często, ludzie nie mający o niczym pojęcia, pierwsi rwą się do pisania i oceniania, studenci dzienni piszą o trudach pracy zawodowej, kawalerzy piszą o małżeństwach, nastolatki piszą o dorosłym życiu, katolicy piszą o ateizmie, filozofowie za 3 grosze piszą o ekonomii albo fizyce, kobiety piszą stricte o męskim umyśle a mężczyźni stricte o kobiecym (i to nie w kontekście naukowym). Faceci, którzy w życiu koła nie zmienili, piszą coś o tym, że kobiety z takimi zadaniami od razu lecą do mężczyzn, zawsze grają macho, zawsze są specjalistami, potrafiliby naprawić wszystko, od maszynki do golenia po prom kosmiczny, potrafili by- niczym McGyver- sklecić śmigłowiec bojowy z długopisu, starego procka i sznurka. Mój były mówił, że krzyczą najgłośniej ci sami, którzy nic nie potrafią.

Właściwie to o co chodzi z tym całym wrzaskiem odnośnie równouprawnienia? Nie rozumiem, co złego jest w kobiecie, która interesuje się informatyką i pragnie ją zgłębiać na uczelni, co złego jest w kobiecie, która chce być naukowcem i w tym kierunku się kształci, co złego jest w kobiecie, która idzie na wydział mechaniki i robotyki? Co jest śmiesznego w kobiecie, która potrafi zmienić koło, wymienić tarcze hamulcowe, silniczek od wycieraczek albo po prostu...zmienić olej? Coś wam to odbiera? Godność? Penis traci kilka centymetrów? Raz gdzieś przeczytałam, że równouprawnienie ma na celu wykastrowanie męskiego społeczeństwa, odarcie z godności i naturalnych cech, nie jestem pewna, ale to chyba był blog JKM albo kogoś podobnego. Jak do ciężkiej cholery, równouprawnienie ma doprowadzić do wywłaszczenia mężczyzn z ich zajęć, zainteresowań, życia zawodowego??? Mówi się, że współczesne kobiety zamiast myśleć o macierzyństwie, rzucają się w pogoń za pracą i wykształceniem. Jaki bezmózg płodzi takie androny? W Polsce żeby żyć godnie, to trzeba się nie raz bardzo napracować, ja współczuje facetowi, który musi harować przez 12 godzin i to cały tydzień, żeby utrzymać siebie i żonę. Takich nie jest wielu, w większości związków, oboje pracuje na wspólną przyszłość. Tylko współczuje też kobiecie, która po powrocie z pracy musi jeszcze biegać koło męża - świętej krowy. Nie rozumiem też, dlaczego- gdy narodzi się dziecko - to często jest mowa o obowiązkach macierzyńskich a nie RODZICIELSKICH, przecież rola tatusia nie kończy się na włożeniu i wyciągnięciu... karty z bankomatu. Jest jeszcze jeden argument, który mnie po prostu przyprawia o ból głowy, mianowicie- kobiety nie dokonywały żadnych wielkich odkryć, nie pisały mądrych książek, nie uczestniczyły w rozwoju nauki- no pewnie że nie uczestniczyły! Jeszcze 200 lat temu, kobieta na uczelni była nie mile widziana, w średniowieczu kobiety, które chciałby zgłębiać astronomie, matematykę czy fizykę, po prostu torturowano albo palono na stosie. Kobietom nie wolno było uczestniczyć w życiu publicznym, większość krajów na świecie, gdzie kobiety mogą brać czynny udział w życiu politycznym, dało im to prawo dopiero w ubiegłym wieku, podobnie było z dopuszczeniem do edukacji. Skoro tak było, to jak do kurwy nędzy, miały coś odkryć i uczestniczyć w rozwoju nauki?! Hypatia była kobietą bardzo mądrą, naukowcem, co się z nią stało?- kto oglądał Agorę a później pogrzebał trochę w historii, ten chyba zrozumie. Kobieta, która dobrze zarabia to wróg, nie wiem dlaczego, ale często tak jest. W pracy nie raz (ale nie zawsze jak twierdzą niektóre) kobieta spotyka się ze "szklanym sufitem" byle nie mogła pójść wyżej, bo jakiś baran z małym ego, popłacze się jak małe, słabe dziecko, że przegrał z kobietą... no jebana piaskownica.

Dziś kobiety mają prawo się uczyć (chociaż nie wszędzie na świecie) mogą głosować, prowadzić samochody, zakładać firmy i samodzielnie decydować o swoim majątku, ale i tak niektórzy panowie dokładają wszelkich starań, by im to obrzydzić, twierdząc że to dla nich nienaturalne. Dla mnie naturalna jest chęć przetrwania i ciągłe poszukiwanie rozwiązań, by łatwiej i wygodniej żyć, to nie jest tylko męska cecha, to po prostu ludzka cecha. Dziś by godnie żyć, trzeba się kształcić i pracować- taka prawda. Kobiety też mają pasję, inne niż gotowanie czy czytanie ploteczek o gwiazdach, coś w tym dziwnego? No niestety dla niektórych tak. Jak kobieta interesuje się np. motocyklami, to już znajdzie się stado baranów, które ją wykpi, postara się przekrzyczeć (nie odróżniając czasami marek motocykli i myląc modele) by pokazać, że ma większą "wiedzę" a na koniec nazwie jak? No feministką. Szkoda, bez samorealizacja jest tym czymś, z piramidy potrzeba drodzy panowie, a piramida ta przedstawia potrzeby ludzkie. Nie wiem skąd to się bierze, pewnie Freud gdyby żył i dalej prowadził badania, też by nie odkrył prawdy, skąd w niektórych mężczyznach tyle zawiści, zazdrości i jadu. Ja nie twierdze, że należy kobietom oddać całą władzę, wysłać do kopalń i zachęcać, by wstępowały do wojska, ale takie banały jak równe płace, równe prawa na polu rodzicielskim, równy dostęp do edukacji i polityki, nie są chyba niczym nadzwyczajnym i bulwersującym. Jeśli jakieś mają na tyle siły, by iść do wojska to proszę bardzo, w Izraelu służą kobiety i jakoś Izrael nie stał się przez to słabym państwem, które ciągle przegrywa wojny. Nie twierdzę, że kobieta będzie lepszym żołnierzem, nie będzie, ale zawsze może być tak, że wypełni tą lukę, w której słaby jest żołnierz - mężczyzna. Nie jestem wcale zwolenniczką parytetów, bo w polityce powinien przeważać jeden parytet- ludzi mądrych. Upychanie w polityce na siłę kobiet pokroju np Beaty Kępy, to jest zbrodnia po prostu. Nie chcę jakiegoś stwarzania sztucznych pozorów, że jest ok, nie chcę sztucznej grzeczności, szarmanckich gentelmenów, którzy będą całować w łapkę a za plecami ten "szklany sufit" podklejać taśmą, żeby nie pękł. Chce po prostu odpierdolenia się od pewnych praw, bez sztucznej grzeczności. Jeśli ktoś teraz zapyta, czy w takim razie można kobiecie dać w papę skoro mamy równouprawnienie, to proszę bardzo, pewnie że można. Kobiecie i tak często daje się w papę więc o co chodzi? Tylko że przemoc fizyczna to jedynie patologia- no chyba, że kobieta faktycznie sobie zasłuży np awanturując się publicznie i ubliżając komuś. Jeśli ktoś zapyta, czy w takim razie upychać na siłę kobiety w policji, wojsku itd, to powiem...czytaj uważnie co piszę, bo już napisałam, że równouprawnienie to nie upychanie na siłę, tylko otwarcie furtki ale bez rozkładania czerwonego dywanu i wysyłania zaproszenia. Pewnie, że kobieta nie będzie we wszystkim równa facetowi a facet kobiecie, kobieta z racji cech fizycznych, jest słabsza od mężczyzny, chociaż przypadki są różne i też nie można mówić, że to się tyczy 100% żeńskiej populacji. Mówi się, że kobieta jest słabsza psychicznie, z pomocą przychodzi psychologia i psychiatria, które mówią że to gówno prawda, nie ma tutaj czegoś takiego, jest tylko wytrzymałość na różne rzeczy, w różnym stopniu. Nauki te potwierdzają, że jednak to mężczyzna jest ciut słabszy bo szybciej fiksuje, dlatego procent schorzeń psychicznych- warunkowanych czynnikami z zewnątrz- wśród mężczyzn jest nieporównywalnie większy. Ja się do tego przychylam, my potrafmy ryczeć z byle głupoty, to prawda, ale wielu z was, taką właśnie postawą jakiej poświęciłam ten wpis, udowadnia że słabo sobie radzicie z rzeczywistością.

Na koniec, żeby nie wypaść na taką straszną feministkę, którą już i tak zostałam bo śmiałam coś takiego napisać (coś, co myśli około 50% Polek) powiem tylko, że tekst się na szczęście tyczy jakichś 30% facetów, bo ku mojej radości, większość z nich to normalni ludzie.

A za parę dni- by równowagi stało się zadość- napiszę trochę o kobietach.

niedziela, 8 stycznia 2012

Boso po mózgu

Obejrzałam fragment "boso przez świat" Zapomniałam, że będąc zdrowym psychicznie nie powinno się oglądać a przede wszystkim słuchać Cejrowskiego. Dowiedziałam się, iż własność ziemi to bzdura a parcelacja jest feudalną pomyłką. Ok, to może w przyszłym tygodniu pojadę do Pana Cejrowskiego, do jego domu i powiem mu, że podoba mi się jego ziemia? Może zażądam oddania mi pod użytek tego skrawka gruntu, żebym mogła tam zasiać buraki, w zamian zaoferuję mu kawałek działki na której siałam kartofle? Dowiedziałam się, że mężczyźni mają naturalne skłonności do rzeczy ostrych (noże) a kobiety do kulistych (biżuteria)... nie chce mu nić mówić, bo biedaka system legnie w gruzach, ale kobieta jako że powinna siedzieć w kuchni i gotować by nakarmić dzieci i leniwego męża, non stop ma pod ręką cały asortyment ostrych narzędzi, które bardzo lubi z racji na ich użyteczność (od tasaków po obieraczki do ziemniaków). Ja mam kolekcję replik starych noży (chociaż ostre raczej nie są) kuliste kształty też mnie interesują, np okrągły śrut albo piłka do siatkówki. Ponoć mężczyzna może sobie pozwolić na ryzyko związane z nauką, bo jak zginie to nic się nie stanie, a kobieta ma rodzić dzieci, więc musi powtarzać te same czynności i nie podejmować ryzyka. Teraz sobie pomyślałam, co by było gdyby podczas gotowania sobie obiadu, ktoś mnie napadł, zgodnie z logiką Cejrowskiego nie powinnam podejmować ryzyka tylko dać się zabić, gdyż instynkt przetrwania jest słabszy od katolickich teorii tego fanatyka. Przypomniałam sobie też, jak bardzo ryzykowałam czytając kodeksy różnego rodzaju, przecież one miały ostre krawędzie! Uczenie się i odkrywanie jest tak niebezpieczne, że kobiety powinny od tego stronić! Mowa o dzieciach też była, Cejrowski stwierdził że kobieta cały czas jest w ciąży i powinna zapewniać dzieciom miskę jedzenia... a jak tam jego dzieci? Jako zwolennik tradycji, katolik, konserwa powinien już dawno mieć gromadę, no chyba że coś z nim nie tak (bezpłodność? skrywany homoseksualizm?). Co do konserw, czym się je najlepiej otwiera? Ja mam ochotę na wieprzową konserwę.

W czasie kręcenia tego programu- w jakiejś murzyńskiej wiosce- podczas mówienia o "naturalnych inklinacjach" do kształtów narzędzi, zauważyłam, że jedna z kobiet sieka sobie coś zielonego narzędziem podobnym do tasaka- a to dopiero! Chyba miała największe, ostre narzędzie w całej wiosce. Może Pan Cejrowski powinien wrócić do jaskini, bo w świecie ludzi- istot inteligentnych, w cywilizacji, dla takiego pierwotniaka nie ma miejsca, nie nadaje się on do normalnego społeczeństwa ludzi, za to goryle może chętnie go przyjmą.

wtorek, 3 stycznia 2012

Karabinem czy nożem?

Za siedmioma serwerami, był sobie portal a na tym portalu zdjęć kilka- traktujących o gwałcie, nastolatkach, kobietach ogólnie. Pod obrazkami zadomowiło się coś... wpierw wydawało się trollem, później okazało się potworem.








On tak na serio...