Prawicowcy zdają się być ludźmi, nie posiadającymi rodzin, bo swoje wywody na ten temat zdają się czerpać głównie z Wikipedii- a i tak dalej mają problem z tym pojęciem. A może to się tyczy tylko młodych prawicowców, którzy rodziny jeszcze nie założyli?
Co to jest rodzina? Wikipedia mówi językami prawa, socjologii i religii
"Rodzina – w socjologii rozumiana jako grupa społeczna lub instytucja społeczna. Rodzina, zdaniem socjologów i najprostszych jej definicji, to najważniejsza, podstawowa grupa społeczna, na której opiera się całe społeczeństwo[1]."
"Współczesne przeobrażenia rodziny każą odchodzić od ujmowania jej w kategoriach strukturalnych na rzecz nastawienia komunikatywnego[3]. Zgodnie z takim podejściem można rozumieć rodzinę jako "duchowe zjednoczenie szczupłego grona osób skupionych we wspólnym ognisku domowym aktami wzajemnej pomocy i opieki, oparte na wierze w prawdziwą lub domniemaną łączność biologiczną, tradycje rodzinną i społeczną"[4]."
Dalej możemy się dowiedzieć, że rodzina to związek wzajemnego, intymnego uczucia, współdziałania i wzajemnej zależności. Rodzina zatem pełni funkcję małżeńską lub partnerską, rodzicielską, braterską. Kiedy przez Sejmowe sale przetacza się dyskusja o związkach partnerskich osób homoseksualnych, znika nagle mowa o rodzinie, bo dla wielu to nie może być rodzina. Czyli dla pewnych osób, rodzina jest tylko wtedy, kiedy pojawia się potomstwo a to błędne pojmowania rodziny bo brutalne zmniejszone do jednego aspektu. Jakie funkcje ma pełnić rodzina? m.in materialno - ekonomiczne, seksualne, klasowe, kulturalne, rekreacyjno towarzyskie, emocjonalno- ekspresyjne. Tak pokrótce tłumaczy nam to ciocia Wikipedia. Czyli sens zakładania rodziny wcale nie zamyka się na posiadaniu potomstwa, bo to by było straszne wypaczenie celu zakładania rodziny. By posiadać potomstwo nie trzeba paprać się w instytucję rodziny, wszak papierek poświadczający związek nie ma wpływu na libido oraz płodność. No ale dobra, wróćmy do natury i świata zwierząt, pójdźmy po opinie do naczelnych, które rodzinę traktują jako całą zbiorowość. Szereg matek, ojców, ciotek, wujków, koleżanek i kolegów, wychowuje potomstwo wspólnie- jak najbardziej czują się szczęśliwą rodziną- taki kolektyw. Wilki np- ulubione zwierzęta prawicowej ekstremy- nie rozmnażają się tak masowo jak my, w wilczej watasze potomstwo posiada tylko para alfa, a reszta stada potomstwo to wychowuje i dobrowolnie zrzeka się możliwości posiadania własnych szczeniąt.
Jak to jest u nas ludzi? Dwoje ludzi, mężczyzna i kobietą spędzają ze sobą upojną noc (albo dzień, jak kto woli) i w efekcie niezabezpieczenia się, kobieta zachodzi w ciążę. W Polsce popularne są śluby ekspresowe. Takich młodych ludzi zagania się przed ołtarz, w miarę szybko- czyli zanim brzuch panny młodej popsuje wygląd uroczej sukni ślubnej. Połowa takich związków się rozpada po 2, 3, 4 latach. Czasami szczęśliwy związek, posiadający wspólną wizję przyszłości, rozpada się właśnie z uwagi na ciąże. W naszym społeczeństwie mówi się wtedy "a to chuj, zostawił ją z brzuchem" Prawda wygląda tak, że dla wielu młodych ludzi, na pierwszym planie jest samorealizacja, która później może zapewnić warunki materialne- godne do wychowania potomstwa. Często jest jednak odwrotnie, młody związek rozpada się, młodzi ludzie chcą poznawać życie, cieszyć się sobą, kształcić i zdobywać godne pieniądze- przymusowy ślub i przymusowa miłość rodzicielska nie napełni lodówki, nie ubierze i nie pośle do szkoły dziecka. W całej Polsce, co roku przybywa nam kilkaset samotnych matek. Mimo życia w związku i pojawienia się potomstwa, rodzina nie powstała. Więc jak to jest?
Związki małżeńskie bezdzietne- jest takich całe mnóstwo. Takie związki stanowią ludzie świadomi, którzy wpadek raczej nie zaliczają a potomstwo będą mieć w danym momencie, jeśli tego zechcą. Czy oni nie są w pełni rodziną? Są małżeństwem ale nie mają dzieci, zatem zdaniem naszych posłów nie są wcale rodziną bo nie mają dzieci. Samotna matka, czy samotny ojciec to też nie jest do końca rodzina, bo nie ma drugiego partnera, czyli znowu posłowie wykrzywiają definicję rodziny. Wykrzywiają ją tak mocno, aż zacznie przypominać rodzinę rodem z kazania, czyli matka- kobieta poświęcona życiu między kuchnią, pokojem dziecka a sypialnią, ojciec- mężczyzna zapracowany, dbający o materialną przyszłość dzieci. To jest właśnie rodzina zdaniem (p)osłów. Dla mnie to jest rodzina z dziećmi praktykująca konserwatywny podział ról (taki nieco sztuczny jak na obecne realia).
Miłość- to w skrócie- takie uczucie, które wiąże ludzi i powoduje, że potrafią zmienić się o 180 stopni i robić dziwne rzeczy. Miłość jest jedną z podstaw do założenia rodziny. Miłości poświęca się 70% przestrzeni we wszelkiej sztuce. Nie prokreacji, nie dzieciom, nie zarodkom, nie plemnikom i jajeczkom, tylko właśnie miłości. Ludzie pędzą przed ołtarz bo się kochają, nie myślą wtedy o dzieciach. Później żyją razem szczęśliwe, z gromadą dzieci, albo żyją osobno gorzko wspominając związek. Czasami spotykają się w sądzie, by wyegzekwować prawo do opieki nad dziećmi. Kilka miesięcy temu, na pewnym portalu, na którym posiadam dość tajemnicze konto, otrzymałam wiadomość. Dziś się do niej dokopałam przez tonę "spamu" od znajomych.
"Witaj, nie wiem czy mogę napisać ale spróbuję. Nigdy na wstępie nie piszę tak dużo o sobie, do osoby której nie znam i nawet nie widzę jej twarzy. W kazydm razie mam na imie Tomasz i posiadam rodzine, żonę i dziecko- córkę. Niestety zwizek nie uklada sie tak jakbym tego chciał i dlatego zdecydowalem sie napisać. Jestem człowiekiem spokojnym i sympatycznym, jedyne czego mi brakuje to trochę szczęścia i ciepła, którego w domu nie znajduję. Jakieś ciepło bije z Twojego profilu i piszesz, że lubisz poznawać nowych ludzi. Może chcesz zacząć ze mną pisać i rozwinąć tą znajomość, pomóc mi trocę odzyskać szczęście? ja mogę dać Ci maksimum mojego ciepła i przyjaźni"
Tu zakończę cytowanie. Owszem, odpisałam ze swoją babską ciekawością, by się czegoś więcej dowiedzieć. W kolejnych wiadomościach dowiedziałam się, że po powrocie z pracy, Tomasz od razu zasiada przed komputerem i desperacko szuka kobiet, które zechcą dać mu trochę szczęścia, potrafi na nie wydać więcej niż na dziecko i żonę- jest tego świadomy, boli go to ale uważa to za sposób, na kupienie szczęścia. Napisał że żona albo płacze, albo wychodzi z przyjaciółkami, że żal mu córki ale nie umie nic zrobić, żyje w domu w którym miłość między nim a partnerką zniknęła. Oczywiście to wszystko biorę z przymrużeniem oka, bo prawda może mieć nieco inny kształt. Trochę żal mi faceta, faktycznie życie z związku gdzie jakiekolwiek uczucia zaniknęły to katorga, jest tylko to biedne dziecko pomiędzy niekochającymi się rodzicami. Zdecydowanie odmówiłam Tomaszowi pocieszania.
Więc jak to jest panowie posłowie? Rodzina jest, bo jest kobieta, mężczyzna i potomstwo. Dla was cała reszta jest nie istotna, nie liczy się fakt, że ta konkretna rodzina to już nie rodzina, tylko wspólne pomieszkiwanie dwojga osób różnej płci, mających wspólne potomstwo... i na tym się kończą rzeczy wspólne (czasami jeszcze majątek jest wspólny) Podstawa rodziny, to nie dzieci, bo mimo dzieci rodziny się przecież rozpadają. Podstawa to uczucia, to spoiwo które realnie "skleja" ze sobą dwoje ludzi, te emocje które tylko zmieniają nieco intensywność ale zawsze pozostają na miejscu, czyli nie wędrują do innej osoby spoza rodziny. W aspekcie prawnym, Tomasz i jego żona to dalej rodzina- aż do momentu ewentualnego rozwodu. W aspekcie religijnym, to dalej rodzina aż do momentu rozwodu. A w innych aspektach? Zniknęła funkcja seksualna, zniknęła funkcja rekreacyjno- towarzyska, zniknęła częściowo funkcja opiekuńczo- zabezpieczająca i funkcja materialno - ekonomiczna (bo Tomasz wydaje więcej na swoje nowe szczęście)
Więc po co my zakładamy rodziny, co jest tego celem? Nie ma celu uniwersalnego, spełnienie wcześniej założonego celu, nie oznacza że rodzina będzie trwać, że nie rozdzieli się na samotną matkę (która już nie jest dla was rodziną, jest quasi-rodziną) i sfrustrowanego faceta szukającego nowych kobiet. Jeśli jakaś rodzina będzie żyć szczęśliwe, w pełnej miłości ale nie będzie mieć dzieci, to dla posłów będzie bezwartościowym związkiem, nie spełniającym tego jednego celu- posiadania dzieci. Zatem nie ważne są powody dla których zakładamy rodzinę, jeśli są inne niż posiadanie potomstwa. Tylko powtarzam raz jeszcze, jeśli patrzeć na naturę, zakładanie rodziny tylko dla potomstwa jest nienaturalne, jeśli trwa dłużej niż kilka lat. Do prokreacji nie potrzeba nas wzniosłych uczuć, ni obrączek i papierków w urzędach, do tego wystarczy sprawny układ rozrodczy i popęd. Dlatego panowie (p)osły, proszę dać ludziom możliwość zakładania rodzin zgodnie z prawem, nie tylko w celu posiadania potomstwa lub korzystania z ulg prawnych. Proszę im dać tą możliwość w celu przekazywania sobie majątku, możliwości odwiedzania drugiej osoby na intensywnej terapii, lub decydowania o jej losie w momencie krytycznym. Proszę dać im możliwość korzystać zgodnie z prawem, z przywilejów dwojga ludzi związanych miłością, pozostawiając na razie na boku kwestię prokreacyjną i wszystkie z nią związane konsekwencje prawne, chyba że tyczy się to związku partnerskiego osób różnej płci.
Oczywiście, biorąc pod uwagę cel jakim jest przedłużanie gatunku ludzkiego, przekazywanie wiedzy, wychowywanie nowych rodaków, to rodziny z dziećmi są uprzywilejowane i zawsze będą. Nie dziwi mnie to ani nie wkurza, pod warunkiem, że nie oddaje się im w całości istoty rodziny, nie odbiera na ich rzec bezdzietnym oraz parom jednopłciowym wszystkich tych praw i funkcji jakie spełniają żyjąc razem- jakie są elementem definicji rodziny. Niestety, u nas przemawia kościelna doktryna, konserwatywny obraz świata rodzinę już zdefiniował sztywno, zamykając wielu innym dostęp do określenia siebie PO PROSTU RODZINĄ.
Na koniec, w ramach rozwinięcia tematu w pewną stronę (niepożądaną), ustosunkuję się do wychowywania dzieci przez pary homoseksualne. W tej kwestii, mój pogląd jest nieco niesprawiedliwy, bo nie popieram wychowania dzieci przez dwóch gejów, za to nie widzę problemu w wychowaniu dzieci przez dwie lesbijki- bo są kobietami. Ta zdolność do opieki nad dzieckiem i poświęcenia się mu zupełnie wypływa poniekąd z kobiecej natury (jednak nie u wszystkich kobiet tak przecież jest) Poza tym lesbijki są w stanie sprawić sobie dziecko naturalnie, geje takiej możliwości nie mają, choćby dlatego nie mogę się sprzeciwiać posiadaniu dzieci przez lesbijki. Biologicznej matce, nawet jeśli jest lesbijką, nikt nie ma prawa odebrać dziecka. Matka zawsze ma większe prawo do tego, to zdanie podziela większa część społeczeństwa. Oczywiście gej też może dziecko spłodzić kobiecie, orientacja homoseksualna nie czyni bezpłodnym, też ma wtedy prawo ubiegać się o opiekę nad swoim dzieckiem, aczkolwiek czegoś mi tutaj brakuje.
Orientacji homoseksualnej NIE DA SIĘ WPOIĆ dziecku. Z rodzin heteroseksualnych przecież, pochodzą geje, lesbijki i biseksualiści, zatem heteroseksualny wzorzec jakoś nie wpłynął na orientację. Nie popieram tylko indoktrynacji, wychowywania w skrajności, w przekonaniu że dana orientacja jest lepsza a reszta jest chora, że dane wartości są ok a inne należy zwalczyć bez wcześniejszego zapoznania się z nimi. Bzdurą jest również, że dzieci z rodzin niepełnych, czyli wychowane przez samotnych rodziców są gorsze a ich życie w społeczeństwie jest skazane na pewną klęskę, wśród moich znajomych są ludzie z rodzin pełnych i niepełnych i nie raz, bardziej normalni są ci, których wychował samotny rodzic. Co jeszcze przemawia na korzyść lesbijek? Trwałość uczuć, mózg kobiety a faceta pracuję trochę inaczej, nie tajemnicą jest, że facet nastawiony jest na poszukiwania doznań erotycznych a kobieta na pewną stateczność, to też ma wpływ na komfort życia dziecka. Co do adopcji, dalej ten temat rozważam, wiem tylko, że w przepełnionych domach dziecka, czeka mnóstwo małych, smutnych ludzi, którzy chcą miłości i ciepła i pary homo też mogą im to dać, łącznie z odpowiednim wychowaniem. Niestety dzisiejsze prawo, woli trzymać dzieci dalej w domach dziecka, bo warunku jakie trzeba spełnić by dziecko adoptować są po prostu chore. Przekonanie, że dziecko musi być w pełnej rodzinie hetero, skutkuje nie raz odesłaniem dziecka z powrotem do placówki, z jakiejś patologicznej rodzinki, która wcześniej spełniła wymogi- no ale cóż, samotni i homo widocznie są bardziej patologiczni dla naszego systemu prawnego, niż heteroseksualne małżeństwo choleryków, alkoholików i ludzi, którzy non stop się zdradzają. O homoadopcji szerzej w innym wpisie.
Co to jest rodzina? Wikipedia mówi językami prawa, socjologii i religii
"Rodzina – w socjologii rozumiana jako grupa społeczna lub instytucja społeczna. Rodzina, zdaniem socjologów i najprostszych jej definicji, to najważniejsza, podstawowa grupa społeczna, na której opiera się całe społeczeństwo[1]."
"Współczesne przeobrażenia rodziny każą odchodzić od ujmowania jej w kategoriach strukturalnych na rzecz nastawienia komunikatywnego[3]. Zgodnie z takim podejściem można rozumieć rodzinę jako "duchowe zjednoczenie szczupłego grona osób skupionych we wspólnym ognisku domowym aktami wzajemnej pomocy i opieki, oparte na wierze w prawdziwą lub domniemaną łączność biologiczną, tradycje rodzinną i społeczną"[4]."
Dalej możemy się dowiedzieć, że rodzina to związek wzajemnego, intymnego uczucia, współdziałania i wzajemnej zależności. Rodzina zatem pełni funkcję małżeńską lub partnerską, rodzicielską, braterską. Kiedy przez Sejmowe sale przetacza się dyskusja o związkach partnerskich osób homoseksualnych, znika nagle mowa o rodzinie, bo dla wielu to nie może być rodzina. Czyli dla pewnych osób, rodzina jest tylko wtedy, kiedy pojawia się potomstwo a to błędne pojmowania rodziny bo brutalne zmniejszone do jednego aspektu. Jakie funkcje ma pełnić rodzina? m.in materialno - ekonomiczne, seksualne, klasowe, kulturalne, rekreacyjno towarzyskie, emocjonalno- ekspresyjne. Tak pokrótce tłumaczy nam to ciocia Wikipedia. Czyli sens zakładania rodziny wcale nie zamyka się na posiadaniu potomstwa, bo to by było straszne wypaczenie celu zakładania rodziny. By posiadać potomstwo nie trzeba paprać się w instytucję rodziny, wszak papierek poświadczający związek nie ma wpływu na libido oraz płodność. No ale dobra, wróćmy do natury i świata zwierząt, pójdźmy po opinie do naczelnych, które rodzinę traktują jako całą zbiorowość. Szereg matek, ojców, ciotek, wujków, koleżanek i kolegów, wychowuje potomstwo wspólnie- jak najbardziej czują się szczęśliwą rodziną- taki kolektyw. Wilki np- ulubione zwierzęta prawicowej ekstremy- nie rozmnażają się tak masowo jak my, w wilczej watasze potomstwo posiada tylko para alfa, a reszta stada potomstwo to wychowuje i dobrowolnie zrzeka się możliwości posiadania własnych szczeniąt.
Jak to jest u nas ludzi? Dwoje ludzi, mężczyzna i kobietą spędzają ze sobą upojną noc (albo dzień, jak kto woli) i w efekcie niezabezpieczenia się, kobieta zachodzi w ciążę. W Polsce popularne są śluby ekspresowe. Takich młodych ludzi zagania się przed ołtarz, w miarę szybko- czyli zanim brzuch panny młodej popsuje wygląd uroczej sukni ślubnej. Połowa takich związków się rozpada po 2, 3, 4 latach. Czasami szczęśliwy związek, posiadający wspólną wizję przyszłości, rozpada się właśnie z uwagi na ciąże. W naszym społeczeństwie mówi się wtedy "a to chuj, zostawił ją z brzuchem" Prawda wygląda tak, że dla wielu młodych ludzi, na pierwszym planie jest samorealizacja, która później może zapewnić warunki materialne- godne do wychowania potomstwa. Często jest jednak odwrotnie, młody związek rozpada się, młodzi ludzie chcą poznawać życie, cieszyć się sobą, kształcić i zdobywać godne pieniądze- przymusowy ślub i przymusowa miłość rodzicielska nie napełni lodówki, nie ubierze i nie pośle do szkoły dziecka. W całej Polsce, co roku przybywa nam kilkaset samotnych matek. Mimo życia w związku i pojawienia się potomstwa, rodzina nie powstała. Więc jak to jest?
Związki małżeńskie bezdzietne- jest takich całe mnóstwo. Takie związki stanowią ludzie świadomi, którzy wpadek raczej nie zaliczają a potomstwo będą mieć w danym momencie, jeśli tego zechcą. Czy oni nie są w pełni rodziną? Są małżeństwem ale nie mają dzieci, zatem zdaniem naszych posłów nie są wcale rodziną bo nie mają dzieci. Samotna matka, czy samotny ojciec to też nie jest do końca rodzina, bo nie ma drugiego partnera, czyli znowu posłowie wykrzywiają definicję rodziny. Wykrzywiają ją tak mocno, aż zacznie przypominać rodzinę rodem z kazania, czyli matka- kobieta poświęcona życiu między kuchnią, pokojem dziecka a sypialnią, ojciec- mężczyzna zapracowany, dbający o materialną przyszłość dzieci. To jest właśnie rodzina zdaniem (p)osłów. Dla mnie to jest rodzina z dziećmi praktykująca konserwatywny podział ról (taki nieco sztuczny jak na obecne realia).
Miłość- to w skrócie- takie uczucie, które wiąże ludzi i powoduje, że potrafią zmienić się o 180 stopni i robić dziwne rzeczy. Miłość jest jedną z podstaw do założenia rodziny. Miłości poświęca się 70% przestrzeni we wszelkiej sztuce. Nie prokreacji, nie dzieciom, nie zarodkom, nie plemnikom i jajeczkom, tylko właśnie miłości. Ludzie pędzą przed ołtarz bo się kochają, nie myślą wtedy o dzieciach. Później żyją razem szczęśliwe, z gromadą dzieci, albo żyją osobno gorzko wspominając związek. Czasami spotykają się w sądzie, by wyegzekwować prawo do opieki nad dziećmi. Kilka miesięcy temu, na pewnym portalu, na którym posiadam dość tajemnicze konto, otrzymałam wiadomość. Dziś się do niej dokopałam przez tonę "spamu" od znajomych.
"Witaj, nie wiem czy mogę napisać ale spróbuję. Nigdy na wstępie nie piszę tak dużo o sobie, do osoby której nie znam i nawet nie widzę jej twarzy. W kazydm razie mam na imie Tomasz i posiadam rodzine, żonę i dziecko- córkę. Niestety zwizek nie uklada sie tak jakbym tego chciał i dlatego zdecydowalem sie napisać. Jestem człowiekiem spokojnym i sympatycznym, jedyne czego mi brakuje to trochę szczęścia i ciepła, którego w domu nie znajduję. Jakieś ciepło bije z Twojego profilu i piszesz, że lubisz poznawać nowych ludzi. Może chcesz zacząć ze mną pisać i rozwinąć tą znajomość, pomóc mi trocę odzyskać szczęście? ja mogę dać Ci maksimum mojego ciepła i przyjaźni"
Tu zakończę cytowanie. Owszem, odpisałam ze swoją babską ciekawością, by się czegoś więcej dowiedzieć. W kolejnych wiadomościach dowiedziałam się, że po powrocie z pracy, Tomasz od razu zasiada przed komputerem i desperacko szuka kobiet, które zechcą dać mu trochę szczęścia, potrafi na nie wydać więcej niż na dziecko i żonę- jest tego świadomy, boli go to ale uważa to za sposób, na kupienie szczęścia. Napisał że żona albo płacze, albo wychodzi z przyjaciółkami, że żal mu córki ale nie umie nic zrobić, żyje w domu w którym miłość między nim a partnerką zniknęła. Oczywiście to wszystko biorę z przymrużeniem oka, bo prawda może mieć nieco inny kształt. Trochę żal mi faceta, faktycznie życie z związku gdzie jakiekolwiek uczucia zaniknęły to katorga, jest tylko to biedne dziecko pomiędzy niekochającymi się rodzicami. Zdecydowanie odmówiłam Tomaszowi pocieszania.
Więc jak to jest panowie posłowie? Rodzina jest, bo jest kobieta, mężczyzna i potomstwo. Dla was cała reszta jest nie istotna, nie liczy się fakt, że ta konkretna rodzina to już nie rodzina, tylko wspólne pomieszkiwanie dwojga osób różnej płci, mających wspólne potomstwo... i na tym się kończą rzeczy wspólne (czasami jeszcze majątek jest wspólny) Podstawa rodziny, to nie dzieci, bo mimo dzieci rodziny się przecież rozpadają. Podstawa to uczucia, to spoiwo które realnie "skleja" ze sobą dwoje ludzi, te emocje które tylko zmieniają nieco intensywność ale zawsze pozostają na miejscu, czyli nie wędrują do innej osoby spoza rodziny. W aspekcie prawnym, Tomasz i jego żona to dalej rodzina- aż do momentu ewentualnego rozwodu. W aspekcie religijnym, to dalej rodzina aż do momentu rozwodu. A w innych aspektach? Zniknęła funkcja seksualna, zniknęła funkcja rekreacyjno- towarzyska, zniknęła częściowo funkcja opiekuńczo- zabezpieczająca i funkcja materialno - ekonomiczna (bo Tomasz wydaje więcej na swoje nowe szczęście)
Więc po co my zakładamy rodziny, co jest tego celem? Nie ma celu uniwersalnego, spełnienie wcześniej założonego celu, nie oznacza że rodzina będzie trwać, że nie rozdzieli się na samotną matkę (która już nie jest dla was rodziną, jest quasi-rodziną) i sfrustrowanego faceta szukającego nowych kobiet. Jeśli jakaś rodzina będzie żyć szczęśliwe, w pełnej miłości ale nie będzie mieć dzieci, to dla posłów będzie bezwartościowym związkiem, nie spełniającym tego jednego celu- posiadania dzieci. Zatem nie ważne są powody dla których zakładamy rodzinę, jeśli są inne niż posiadanie potomstwa. Tylko powtarzam raz jeszcze, jeśli patrzeć na naturę, zakładanie rodziny tylko dla potomstwa jest nienaturalne, jeśli trwa dłużej niż kilka lat. Do prokreacji nie potrzeba nas wzniosłych uczuć, ni obrączek i papierków w urzędach, do tego wystarczy sprawny układ rozrodczy i popęd. Dlatego panowie (p)osły, proszę dać ludziom możliwość zakładania rodzin zgodnie z prawem, nie tylko w celu posiadania potomstwa lub korzystania z ulg prawnych. Proszę im dać tą możliwość w celu przekazywania sobie majątku, możliwości odwiedzania drugiej osoby na intensywnej terapii, lub decydowania o jej losie w momencie krytycznym. Proszę dać im możliwość korzystać zgodnie z prawem, z przywilejów dwojga ludzi związanych miłością, pozostawiając na razie na boku kwestię prokreacyjną i wszystkie z nią związane konsekwencje prawne, chyba że tyczy się to związku partnerskiego osób różnej płci.
Oczywiście, biorąc pod uwagę cel jakim jest przedłużanie gatunku ludzkiego, przekazywanie wiedzy, wychowywanie nowych rodaków, to rodziny z dziećmi są uprzywilejowane i zawsze będą. Nie dziwi mnie to ani nie wkurza, pod warunkiem, że nie oddaje się im w całości istoty rodziny, nie odbiera na ich rzec bezdzietnym oraz parom jednopłciowym wszystkich tych praw i funkcji jakie spełniają żyjąc razem- jakie są elementem definicji rodziny. Niestety, u nas przemawia kościelna doktryna, konserwatywny obraz świata rodzinę już zdefiniował sztywno, zamykając wielu innym dostęp do określenia siebie PO PROSTU RODZINĄ.
Na koniec, w ramach rozwinięcia tematu w pewną stronę (niepożądaną), ustosunkuję się do wychowywania dzieci przez pary homoseksualne. W tej kwestii, mój pogląd jest nieco niesprawiedliwy, bo nie popieram wychowania dzieci przez dwóch gejów, za to nie widzę problemu w wychowaniu dzieci przez dwie lesbijki- bo są kobietami. Ta zdolność do opieki nad dzieckiem i poświęcenia się mu zupełnie wypływa poniekąd z kobiecej natury (jednak nie u wszystkich kobiet tak przecież jest) Poza tym lesbijki są w stanie sprawić sobie dziecko naturalnie, geje takiej możliwości nie mają, choćby dlatego nie mogę się sprzeciwiać posiadaniu dzieci przez lesbijki. Biologicznej matce, nawet jeśli jest lesbijką, nikt nie ma prawa odebrać dziecka. Matka zawsze ma większe prawo do tego, to zdanie podziela większa część społeczeństwa. Oczywiście gej też może dziecko spłodzić kobiecie, orientacja homoseksualna nie czyni bezpłodnym, też ma wtedy prawo ubiegać się o opiekę nad swoim dzieckiem, aczkolwiek czegoś mi tutaj brakuje.
Orientacji homoseksualnej NIE DA SIĘ WPOIĆ dziecku. Z rodzin heteroseksualnych przecież, pochodzą geje, lesbijki i biseksualiści, zatem heteroseksualny wzorzec jakoś nie wpłynął na orientację. Nie popieram tylko indoktrynacji, wychowywania w skrajności, w przekonaniu że dana orientacja jest lepsza a reszta jest chora, że dane wartości są ok a inne należy zwalczyć bez wcześniejszego zapoznania się z nimi. Bzdurą jest również, że dzieci z rodzin niepełnych, czyli wychowane przez samotnych rodziców są gorsze a ich życie w społeczeństwie jest skazane na pewną klęskę, wśród moich znajomych są ludzie z rodzin pełnych i niepełnych i nie raz, bardziej normalni są ci, których wychował samotny rodzic. Co jeszcze przemawia na korzyść lesbijek? Trwałość uczuć, mózg kobiety a faceta pracuję trochę inaczej, nie tajemnicą jest, że facet nastawiony jest na poszukiwania doznań erotycznych a kobieta na pewną stateczność, to też ma wpływ na komfort życia dziecka. Co do adopcji, dalej ten temat rozważam, wiem tylko, że w przepełnionych domach dziecka, czeka mnóstwo małych, smutnych ludzi, którzy chcą miłości i ciepła i pary homo też mogą im to dać, łącznie z odpowiednim wychowaniem. Niestety dzisiejsze prawo, woli trzymać dzieci dalej w domach dziecka, bo warunku jakie trzeba spełnić by dziecko adoptować są po prostu chore. Przekonanie, że dziecko musi być w pełnej rodzinie hetero, skutkuje nie raz odesłaniem dziecka z powrotem do placówki, z jakiejś patologicznej rodzinki, która wcześniej spełniła wymogi- no ale cóż, samotni i homo widocznie są bardziej patologiczni dla naszego systemu prawnego, niż heteroseksualne małżeństwo choleryków, alkoholików i ludzi, którzy non stop się zdradzają. O homoadopcji szerzej w innym wpisie.
2 komentarze:
Do rzeczowego naświetlenia problemów małżeństw jednopłciowych dorzucę następujący aspekt.
Świat się zmienia. Przekształceniu ulegają; środowisko, cywilizacja, edukacja świadomości. Do zmian musi się dostosować człowiek chcąc przetrwać. Przewartościowaniu muszą też ulec normy, pojęcia i definicje.
Dla katolików np. kobieta jest wciąż ,,glebą'' a siłą sprawczą rozrodczości męskie nasienie. Wciąż pokutuje biblijne przekonanie o homoseksualizmie jako chorobie lub zwyrodnieniu. Dlaczego?-bo Kościół katolicki ciągle opiera wiedzę na Arystotelesie (kobieta to ,,bezpłodny mężczyzna'', ,,gleba''), i Torze potępiającej homoseksualizm z racji dążenia do rozrostu ,,wybrańców boga'' dającego przewagę nad poganami. Kalki myślowe, zmarmurzałe stereotypy.
Dziś o rozrodczości wiemy prawie wszystko, a homoseksualizm zniknął z listy chorób WHO. Co więcej, tendencja do legalizacji związków jednopłciowych trafia na przeszkody tylko w społecznościach ortodoksyjnych wyznaniowo. Za legalizacją idą zmiany pojęć, definicji i prawa.
Kiedy dezaktualizują się otaczające nas warunki środowiskowe, dążymy do wykształcenia nowych adaptacji przystosowawczych. Szybkie zmiany środowiska wywołują u wielu osobników nie nadążające za nimi zdolności adaptacyjne. Czemu zawsze nie nadążają krzyżowcy?
Dla nienadążających.
Religia kiedyś ułatwiała proces ewolucji. Może nie bezpośrednio lecz jako produkt uboczny, może jako katalizator lub pożywka wpływała na adaptacje. Czemu tym samym nie może być małżeństwo jednopłciowe?
Vespa
Egh. Taka pierwsza myśl po przeczytaniu wiadomości Tomasza. Większość kobiet zazwyczaj kieruje się dobrem dziecka, większość facetów dobrem swojego penisa...
Prześlij komentarz
Komentuj w miarę przyzwoicie. Jeśli masz zamiar dodać do mojej osoby kilka epitetów- daruj sobie, komentarz zostanie usunięty, chyba że przegniesz pałę, to pokaże innym jakim jesteś burakiem i komentarz pozostanie. Jeśli mentalnie masz 13 lat i chcesz napisać coś w stylu "boże ale ty jesteś gupia" to dorośnij, wróć i może wtedy Twój komentarz pozostanie. Jeśli chcesz tutaj toczyć pianę z katolickiej miłości do bliźniego- usunę Twoje wypociny. Jesteś anonimem? PODPISZ SIĘ! Mała nowelizacja- jeśli wpadasz tu tylko po to, by atakować wypowiadających się na moim blogu, pardon ale... wypadasz.