Naukowcy odkryli ostatnio, że maliny mogą mieć dobroczynny wpływ na zdolności jasnowidzenia, ogórki i banany są dobre na potencje, kobieta w czasie owulacji ma uaktywniony tzw "homoradar". Kilka miesięcy temu odkryto, że barwa i ton głosu przeciętnej kobiety wpływa źle na męski mózg, bo gdy mówimy do faceta to wyłącza się u niego na ten czas, obszar mózgu odpowiedzialny za logiczne myślenie. Jakie są naukowe fakty w tych rewelacjach? Najczęściej żadne. Najczęściej bywa tak, że źle zinterpretowane ludzkie zachowania są przypisywane temu czy tamtemu czynnikowi, który wystąpił w tym samym czasie, a nie ma nic wspólnego ze stanem rzeczy. Przy użyciu jakieś pseudonaukowej papki tworzy się elaboraty - w sensie wnioski o dotację na dalsze badania. Skąd wychodzi największa liczba najbardziej debilnych odkryć naukowych? Z USA. Na drugim miejscu jest Europa. Naukowiec też człowiek, jeść coś musi, żeby jeść musi zarobić, skoro tak to można sobie go kupić. W USA wystarczy napisać odpowiedni wniosek np do organizacji, która z pianą na pysku toczy walkę w osobami homoseksualnymi, żeby dostać od niej kasę na badania (i do kieszeni). Badania takie jak wiadomo- mają godzić w cały homoseksualny świat. Wyniki się lekko zmanipuluje, powiąże się ze sobą kilka różnych zjawisk, wykluczy logikę, poda trochę naukowych nazw i voila! Kasa w kieszeni jest, nazwisko na jakiejś liście jest, tylko te wyrzuty sumienia- że się jest naukowcem jak z koziej dupy trąbka- gdzieś przepadły.
Ze zdania "wiele osób homoseksualnych wpada w alkoholizm, powodem tego stanu rzeczy jest często społeczna nietolerancja" wystarczy wyciąć część i w miejsce przecinka postawić kropkę. Wychodzi na to, że homoseksualizm idzie w parze z alkoholizmem. Po kropce należy wstawić wyniki badań przeprowadzone na "dowolnej" grupie osób homoseksualnych, czyli tych z łapanki, przypadkowych czy wcale nie homoseksualnych. Gdy Freud prowadził swoje badania nad seksualnością człowieka, do doświadczeń wybierał ludzi, którzy godzili się na bycie królikami doświadczalnymi za marne grosze, najczęściej były to zatem prostytutki, bezdomni, żebracy, najuboższa klasa społeczna często obciążona wszelką patologią. Dziś niektóre głupoty Freuda cytuje się aż za często, szczególne kochają go cytować katole. Czasami na potrzeby danej firmy farmaceutycznej, robi się masowo "odkrycia" które zachęcą do kupowania nowego cud-preparatu. Badania niewiele wspólnego mają z prawdą, ale skoro to zdanie naukowców, to znaczy że należy się z tym liczyć. Raz czytałam, że picie lampki wina do obiadu czy kolacji przez pewien okres czasu, ma dobroczynny wpływ na organizm. Później jacyś naukowcy z Europy (chyba z Danii) stwierdzili, że wino jest zdecydowanie rakotwórcze, powoduje raka żołądka i jelit, skąd te wnioski? Być może przez kilka lat swoich badań, dla dobra nauki, wypijali po butelce wina dziennie. Dowiedziono "naukowo", że osoby otyłe uprawiają częściej seks bez zabezpieczeń, na takie decyzje ma wpływ oczywiście ich tusza- kolejna rewelacja ze świata nauki. Badania nad syndromem poaborcyjnych przeprowadzono na kobietach, które poddały się aborcji ze względu na zagrożenie zdrowia lub życia, ciężkie komplikacje w rozwoju płodu, a także w późnym okresie ciąży (badania pochodzą głownie z USA, ze stanów w których regulacji dotyczące aborcji są identyczne lub ostrzejsze niż w Polsce). Czy kobieta, która chciała ciąży, ale musiała usunąć z w/w powodów, może cierpieć psychicznie? Tak, jak najbardziej tylko do cholery, dlaczego badania bezczelnie rozciągnięto na wszystkie przypadki, szczególnie te, gdzie ciąża jest szczerze niechciana? Włoscy naukowcy szukali dwa lata temu, genialnego środka na potencje i wszystko niby ok, gdyby nie fakt, że tych substancji poszukiwano w zgniłych jajach i padlinie, no i o dziwo ponoć je tam znaleziono- to rzekomo te same, co odpowiadają za odór.
Poza tym, są jeszcze badania wynikające ewidentnie z nudów. Kiedy nie ma co robić a pieniądze by się przydały, to należy np zbadać dlaczego:
- niektóre rodzaje żuków próbują kopulować z butelkami po pewnych rodzajach australijskiego piwa (Daryll Gwynne i David Rentz)
- na prześcieradłach tworzą się zmarszczki (L. Mahadevan oraz Enrique Cerda Villablanca)
- krowy, do których woła się po imieniu dają więcej mleka niż te bezimienne (Catherine Douglas, Peter Rowlinson)
- pchły żyjące na psie skaczą wyżej, niż te żyjące na kocie (Marie-Christine Cadiergues, Christel Joubert i Michel Franc)
Naukowiec- to brzmi dumnie, czasami jednak i durnie. Zależy od tego, co dany naukowiec odkrył, jak doszedł do wniosków i tak właściwie w jakim celu.
Na koniec animacja z przesłaniem... Odkrycie nerwu łączącego oko z dupą.
Ze zdania "wiele osób homoseksualnych wpada w alkoholizm, powodem tego stanu rzeczy jest często społeczna nietolerancja" wystarczy wyciąć część i w miejsce przecinka postawić kropkę. Wychodzi na to, że homoseksualizm idzie w parze z alkoholizmem. Po kropce należy wstawić wyniki badań przeprowadzone na "dowolnej" grupie osób homoseksualnych, czyli tych z łapanki, przypadkowych czy wcale nie homoseksualnych. Gdy Freud prowadził swoje badania nad seksualnością człowieka, do doświadczeń wybierał ludzi, którzy godzili się na bycie królikami doświadczalnymi za marne grosze, najczęściej były to zatem prostytutki, bezdomni, żebracy, najuboższa klasa społeczna często obciążona wszelką patologią. Dziś niektóre głupoty Freuda cytuje się aż za często, szczególne kochają go cytować katole. Czasami na potrzeby danej firmy farmaceutycznej, robi się masowo "odkrycia" które zachęcą do kupowania nowego cud-preparatu. Badania niewiele wspólnego mają z prawdą, ale skoro to zdanie naukowców, to znaczy że należy się z tym liczyć. Raz czytałam, że picie lampki wina do obiadu czy kolacji przez pewien okres czasu, ma dobroczynny wpływ na organizm. Później jacyś naukowcy z Europy (chyba z Danii) stwierdzili, że wino jest zdecydowanie rakotwórcze, powoduje raka żołądka i jelit, skąd te wnioski? Być może przez kilka lat swoich badań, dla dobra nauki, wypijali po butelce wina dziennie. Dowiedziono "naukowo", że osoby otyłe uprawiają częściej seks bez zabezpieczeń, na takie decyzje ma wpływ oczywiście ich tusza- kolejna rewelacja ze świata nauki. Badania nad syndromem poaborcyjnych przeprowadzono na kobietach, które poddały się aborcji ze względu na zagrożenie zdrowia lub życia, ciężkie komplikacje w rozwoju płodu, a także w późnym okresie ciąży (badania pochodzą głownie z USA, ze stanów w których regulacji dotyczące aborcji są identyczne lub ostrzejsze niż w Polsce). Czy kobieta, która chciała ciąży, ale musiała usunąć z w/w powodów, może cierpieć psychicznie? Tak, jak najbardziej tylko do cholery, dlaczego badania bezczelnie rozciągnięto na wszystkie przypadki, szczególnie te, gdzie ciąża jest szczerze niechciana? Włoscy naukowcy szukali dwa lata temu, genialnego środka na potencje i wszystko niby ok, gdyby nie fakt, że tych substancji poszukiwano w zgniłych jajach i padlinie, no i o dziwo ponoć je tam znaleziono- to rzekomo te same, co odpowiadają za odór.
Poza tym, są jeszcze badania wynikające ewidentnie z nudów. Kiedy nie ma co robić a pieniądze by się przydały, to należy np zbadać dlaczego:
- niektóre rodzaje żuków próbują kopulować z butelkami po pewnych rodzajach australijskiego piwa (Daryll Gwynne i David Rentz)
- na prześcieradłach tworzą się zmarszczki (L. Mahadevan oraz Enrique Cerda Villablanca)
- krowy, do których woła się po imieniu dają więcej mleka niż te bezimienne (Catherine Douglas, Peter Rowlinson)
- pchły żyjące na psie skaczą wyżej, niż te żyjące na kocie (Marie-Christine Cadiergues, Christel Joubert i Michel Franc)
Naukowiec- to brzmi dumnie, czasami jednak i durnie. Zależy od tego, co dany naukowiec odkrył, jak doszedł do wniosków i tak właściwie w jakim celu.
Na koniec animacja z przesłaniem... Odkrycie nerwu łączącego oko z dupą.
10 komentarze:
ponoć narkomani rekrutują się z rodzin "niepełnych" /zwanych manipulacyjnie "rozbitymi"/... gdy pracowałem w ośrodku dla uzależnionych od opiatów, zadałem sobie trud sprawdzenia tego... okazało się, że z rodzin "niepełnych" pochodziło raptem 10% pacjentów /przez trzy lata/... kierownik zabronił mi dalszych badań... ciekawe...
/i tak miałem już wybabane i odchodziłem stamtąd/...
co pcheł, nie wiem... z moich obserwacji zachowań społecznych psów i kotów wynika, że pchła kocia powinna być bardziej skoczna...
piszę o tym za darmo...
pozdrawiać :))...
Eghm...ulżyło mi, kiedy nie doszukałam się w tym tekście swoich badań :P
A tak poważnie, między naukowcem a naukowcem jest wielka różnica. Większość badań o, których piszesz wykonywana jest przez psychologów i socjologów a to w żadnym razie naukowcy nie są. Oni swoje badania opierają na spostrzeżeniach popartych obserwacjami i statystykami. Wyciągają wnioski ( jak zauważyłaś często mylne ) na podstawie tego co widzą nie popierając tego żadnymi sensownymi dowodami. Np. psychologiczna teoria uzależnień - środowisko, złe towarzystwo, brak kasy itd itp - ale na to może wpaść każdy, kto posiadł zdolność kojarzenia faktów. Neurochemiczna teoria uzależnień wymagała poznania struktur mózgowia, zgłębienia przekaźnictwa neuronalnego i wiele wiele innych. Prawdziwi naukowcy wytłumaczyli też, że syndrom postaborcyjny z medycznego punktu widzenia nie istnieje, natomiast depresja po porodowa ( i nie mówie o syndromie baby blues) jest zjawiskiem często spotykanym.
Jakiś czas temu wpadła mi w łapki publikacja grupy amerykańskich naukowców :P:P badali wpływ amfetaminy na organizm pod wpływem różnych gatunków muzyki :P w sumie miłe badania :P:P
czekaj Ra... mogę być psychologiem /terapeutą/, czyli specem od tego, by mój klient poczuł się dobrze... ale gdy nie będę badaczem, otwartym na naukę, na informacje, stanę się szarlatanem, księdzem, czy czymś w tym guście...
syndrom postaborcyjny... hm... nie jestem specem, ale na mój prosty rozumek coś takiego istnieje... organizm kobiety przestawia się na inne działanie... aborcja jest wstrząsem fizjologicznym... oddziałowywuje to też na psyche /to logiczne/... natomiast kołtuńska /katolska/ manipulacja podkręca ten syndrom, manipulując poczuciem winy... z tym jest tak naprawdę największa praca, gdy chcemy ulżyć kobiecie w jej bólu tuż po usunięciu wczesnej ciąży...
coś o tym wiem...
pozdrawiać :))...
@Ra, tak słyszałam o tym i o tym napisałam (o te publikacje mi chodziło) że poczucie krzywdy, utraty ciąży, która była jak najbardziej chciana i oczekiwana to część tajemnicy owego syndromu. Jeśli chodzi o burze hormonalne, wiem (o tym panowie pojęcia nie mają bo skąd) że wiele kobiet przed zwykłą miesiączką, ma nastrój gorszy niż w czasie ciąży,po utracie jej czy po urodzeniu dziecka- to daje do myślenia. Hormony nie zawsze działają tak samo, syndrom postaborcyjny nie zawsze ma miejsce.
@Piotrze, są też kobiety, które po aborcji czują się zdecydowanie lepiej niż przed nią (te które aborcji chciały), bo większa krzywda im się działa, gdy były w NIECHCIANEJ ciąży, wtedy mogły mówić o "bólu". Burza hormonalna po kilku miesiącach się kończy (o ile w ogóle wystąpi) i nie jest taka straszna, gdy psychika czuje komfort i ulgę. Tak na mój prosty rozumek- te, które usunęły bo zagrożenie życia, bo płód uszkodzony, bo w pewnym momencie facet powiedział "usuwasz albo odchodzę" to trochę inna sprawa, w ich przypadku syndrom postaborcyjny (to poczucie krzywdy) jest jasne jak słońce.
MEDYCYNA nie używa pojęcia ‘zespołu postaborcyjnego’ , zespół ten nie jest również rozpatrywany przez lekarzy psychiatrów.
Większość tzw. „badań” na których swoje stanowisko opierają przeciwnicy przerywania ciąży nie rozdziela aborcji na tzw. „ aborcję bezpieczną” i tzw. „ aborcję niebezpieczną” ( ta pierwsze wykonywana w krajach gdzie jest dozwolona, druga w podziemiu ). Nie uznają oni również za stosowne rozdzielenia aborcji wykonywanych ‘na życzenie’ od tych które musiałby być przeprowadzone ze względu na zdrowie kobiety, wady genetyczne czy inne bardzo poważne choroby płodu itd. Wszystko pakują oni do jednego wora, traktując na równi kobietę, która mówiąc kolokwialnie wpadła, lub ma już 5tkę dzieci, mąż odszedł do młodszej z mniej rozciągniętą waginą a od 1go do 1go nie starcza i kobietę która stara się o dziecko parę lat a potem okazuje się, że poród oznacza dla niej bezpośrednie zagrożenie życia, lub płód cierpi na nieuleczalną wadę serca, z którą nie będzie w stanie żyć. Tak czy siak „badano” i jedne i drugie z ogromną przewagą tych drugich a wyniki tych jakże „metodologicznych” testów ( przeprowadzonych bez prób kontrolnych ) stały się genezą czegoś co zwie się „syndromem postaborcyjnym i co w słowniku medycznym nie występuje. I tyle względem tego.
"mogę być psychologiem /terapeutą/, czyli specem od tego, by mój klient poczuł się dobrze... ale gdy nie będę badaczem, otwartym na naukę, na informacje, stanę się szarlatanem, księdzem, czy czymś w tym guście..."
A w którym momencie ja coś takiego powiedziałam, bo nie rozumiem Twojej reakcji ? Psycholog człowiek bardzo potrzebny bo w naturze ludzkiej leży to iż czujemy się lepiej, jeśli się komuś wygadamy. A jeśli ten ktoś dodatkowo potrafi nas ukierunkować na właściwy tor myślenia o sobie jako o jednostce ale i jednostce żyjącej w społeczeństwie tym bardziej dobrze. Ja nigdzie nie napisałam, że psycholog nie jest potrzebny albo jest szarlatanem, nie napisałam tez o tym, że musi iść z trendami naukowymi. Ja po prostu oddzieliłam teoretyków od czynnych naukowców. Bo psychologii do neurologii, biochemii, farmakologii czy fizyki pod względem czynnościowym nie da się porównać.
To psycholog ( a właściwie psychiatra ale to już inna para kaloszy bo są psychiatrzy naukowcy i tacy co tylko recepty wypisują...) opisuje np syndromy związane z depresją czy z uzależnieniem. Ok super ale co dalej ? Nic. Bo w przypadku depresji samej terapii się nie stosuje i psycholog sam z siebie nic nie zrobi. Mało, tylko dystymia związana jest z jakimś tragicznym wydarzeniem w życiu, resztę depresji człowiek zawdzięcza nieprawidłowością w szlakach neuroprzekaźnikowych w mózgu, ale tego nie odkrył psycholog. I też nie psycholog wynalazł na to lek. Psycholog opisuje zjawisko jest teoretykiem. To neurolog, farmakolog, fizjolog, endokrynolog jest tym kto odkrywa mechanizmy danego zjawiska i wymyśla nie nie leki. To tzw. czynni naukowcy. A alkoholizm ? Gdyby wierzyć jedynie opisywanym teoretycznie zjawiskom na alkoholizm poddati byli by tylko ludzie z niszu i ci któzy wpadli w złe towarzystwo. Na szczęście genetycy pogrzebali trochę głębiej i odkryli co leży u genezy alkoholizmu, oczywiście wiele czynnków genetycznych idzie w parze ze środowiskiem i temu zaprzeczyć w żadnym razie nie można.
Nie rozumiem ,Twojej odpowiedzi na mój komentarz po prostu. Nic takiego o co mnie "oskarżasz" nie napisałam. A co jest złego w podzieleniu na role ? Nic. Bo taka jest prawda, pscyholog jest teoretykiem ale bynajmniej w niczym jego roli nie umniejszam.
Jeszcze nawiążę do aborcji.
".. aborcja jest wstrząsem fizjologicznym... oddziałowywuje to też na psyche /to logiczne/... "
Nie powiedziałabym, że następuje tu wstrząs fizjologiczny. W przypadku ogromnej ilości kobiet zdarza się resorpcja płodu, albo późniejsze samoczynne poronienie kiedy kobieta nawet nie wie czy jest w ciąży.
I w tym przypadku i w przypadku kobiety, która celowo przeprowadzi aborcję fizjologia związana z istnieniem płodu w ciele jest taka sama. Ale nie mówimy o syndromie postaborcyjnym w przypadku poronień. Gdyby taki syndrom istniał pod względem fizjologicznym/hormonalnym wtedy byłby taki sam nie zależnie od tego jak ciąża zostaje przerwana.
Paradoksalnie na większe zmiany fizjologiczne kobieta narażona jest po porodzie, kiedy fala zalewającego ją błogiego testosteronu odpływa w dal.
Co do psychiki oczywiście masz rację, aborcja na pewno pozostawia ślad na psychice ale tak jak pisała Dama są kobiety, które po aborcji czują ulgę. Więc istnienie pscyhologicznego syndromu postaborcyjnego można by było przypisać jedynie w sensie psychologicznym i jedynie kobietą, które musiały , a nie CHCIAŁY dokonać przerwania ciąży.
Osobiście uwielbiam te Hamerykańskie i Grejtbritiszowe odkrycia. Prym w tym kale wiedzie mój ulubiony brukowiec internetowy o2. Dziś np przeczytałem, że picie 5 filiżanek herbaty dziennie sprawia że mężczyzna ma 50% większe szanse na raka prostaty. Hmmm, to przecież do tej pory brytole by dawno wyginęli.
Nie wierzcie ale czytajcie, to poprawia humor.
@Piotr
Syndrom poaborcyjny to wymysł środowisk związanych z administracją Reagana, gorąco przez nią popierany (nieznany do 1981 roku). Żadna klasyfikacja chorób nie definiuje takiego syndromu, a opublikowane w ciągu ostatnich kilku lat systematyczne przeglądy wyników i metaanalizy dowiodły, że nie da się udowodnić występowania korelacji między wykonaną aborcją a zaburzeniami psychicznymi, natomiast można między niechcianą ciążą w ogóle a tymi zaburzeniami;).
Te fakty nie przeszkadzają jednak pewnemu znanemu nam chrześcijańskiemu fanatykowi i jego poplecznikom w podważaniu wyników i trzymaniu się starych podręczników, których autorzy postulują że jest inaczej. Jego Hrabiowska Mać wierzy bowiem, że jeśli fakty nie zgadzają się z jego chorą wizją, tym gorzej dla faktów;)
Liberał
Prześlij komentarz
Komentuj w miarę przyzwoicie. Jeśli masz zamiar dodać do mojej osoby kilka epitetów- daruj sobie, komentarz zostanie usunięty, chyba że przegniesz pałę, to pokaże innym jakim jesteś burakiem i komentarz pozostanie. Jeśli mentalnie masz 13 lat i chcesz napisać coś w stylu "boże ale ty jesteś gupia" to dorośnij, wróć i może wtedy Twój komentarz pozostanie. Jeśli chcesz tutaj toczyć pianę z katolickiej miłości do bliźniego- usunę Twoje wypociny. Jesteś anonimem? PODPISZ SIĘ! Mała nowelizacja- jeśli wpadasz tu tylko po to, by atakować wypowiadających się na moim blogu, pardon ale... wypadasz.